Katastrofa smoleńska przypomniana na rynku w Bobowej
10 kwietnia 2010 roku to data, która na stałe wpisała się w karty polskiej historii. Jak wszyscy pamiętamy tego dnia w katastrofie rządowego samolotu TU 154M zginęło 96 osób wśród nich prezydent Lech Kaczyński z małżonką. Rocznica tego zdarzenia została także upamiętniona okazjonalną wystawą na bobowskim rynku.
Pomysłodawcą i realizatorem tej ciekawej inicjatywy uczczenia katastrofy smoleńskiej był Józef Gucwa. Nie ma chyba w okolicy osoby, która nie znałaby tego wspaniałego człowieka. Każdy na pewno kojarzy lody tradycyjne o znakomitej recepturze, których Pan Józef jest właścicielem czy też jako miłośnika i kolekcjonera starych zabytkowych motorów i pojazdów.
Wystawę pamiątek, fotografii oraz motocyklu, na którym Pan Józef podróżował na pogrzeb pary prezydenckiej do Krakowa na Wawelu można było podziwiać w miniony czwartek przed witryną sklepu z lodami tradycyjnymi na rynku w Bobowej. Na zabytkowym motorze widniał biało-czerwony szyld z napisem: “W hołdzie Marii i Lecha Kaczyńskich. Bobowa” nad napisem zdjęcie pary prezydenckiej. Jak sam pomysłodawca tłumaczy pomysł upamiętnienia tych tragicznych wydarzeń nasunął mu się z samego rana kiedy oglądał telewizję. Autor wystawy podkreślił również, że społeczeństwu potrzebny jest dystans między polityką a tragicznymi skutkami tego zdarzenia.
– Z okazji IV rocznicy tragicznego lotu rządowej delegacji do Smoleńska postanowiłem przygotować małą wystawę upamiętniającą tamte wydarzenia – mówi Józef Gucwa, autor okolicznościowej instalacji. Ponieważ posiadam pewien zasób materiałów, które udało mi się pozyskać podczas wyjazdu najstarszym motocyklem z mojej kolekcji na pogrzeb pary prezydenckiej w Krakowie stworzenie tej instalacji nie było trudne. Pod Wawel podróżowałem motocyklem produkcji niemieckiej o nazwie Mile z 35 r. Motorem tym uczestniczyłem w najważniejszych wydarzeniach dla Polaków jak i samego siebie m.in. podczas wizyty Jana Pawła II w Sandomierzu, Zakopanym, Krośnie, Starym Sączu. Pomimo znacznego wieku pojazdu udało mi się nim objechać te miejsca. Jadąc na miejsce wydarzeń zawsze miałem przygotowany szyld, który informował w jakim celu podróżuje.
Pomysł na przygotowanie instalacji przyszedł w ostatniej chwili z rana, a że dysponowałem zebranymi materiałami postanowiłem przypomnieć społeczeństwu zwłaszcza młodym osobom, które zapominają o takich rocznicach.
Warto wspomnieć, że nasz reprezentant wydarzeń na Wawelu został również uwieczniony na obrazie znanego lokalnego artysty Mariana Bartoszka, który to chciał uhonorować chęć i trud uczestniczenia w pochówku pary prezydenckiej jadąc swoim najstarszym motocyklem Mile z 1935 r.
Chciałbym pochwalić się także pamiątką otrzymaną od pana Mariana Bartoszka rzeźbiarza, którzy zakupił gazetę z dnia 10 maja 2010 roku. Znalazł się w niej artykuł o mojej podróży na uroczystości pogrzebowe wraz z fotografią mojej osoby na tle Wawelu. Bez uprzedniego kontaktu ze mną pan Marian Bartoszek postanowił namalować obraz na podstawie tej fotografii. Gdzieś po tygodniu od wydania gazety zostałem powiadomiony by udać się do niego nie wiedząc, że przygotował dla mnie niespodziankę. Po przybyciu do pana Mariana otrzymałem ten obraz. Byłem bardzo zaskoczony i zdziwiony skąd miał moje zdjęcie na tle Wawelu, wtedy wytłumaczył mi że posiada artykuł z gazety o mojej podróży. Otrzymując ten piękny obraz otrzymałem także podziękowania za ten trud, że objechałem motorem, bo to nie szuka wsiąść w samochód czy pociąg. Pamiętam jak wyjechałem o godz. 6: 00 nad ranem do Krakowa wtedy na dworze było trzy stopnie mrozu. Dopiero z zaczynającym się dniem pogoda była coraz ładniejsza. W czasie podróży na pogrzeb Pary Prezydenckiej miałem kilka różnych awarii, pierwsza z nich miała miejsce w Brzesku gdzie przedziurawił mi się pływak w gaźniku. Na szczęście miałem poxipol którym to zalepiłem i pojechałem dalej. Awaria z pływakiem powtórzyła się znowu w Krakowie, tam na ratunek pośpieszył mi mieszkaniec zainteresowany tym co robię. Zapytał czy może pomóc, wytłumaczyłem zatem że przydałby mi się jakiś korek jak od wina. Mężczyzna wziął sobie do serca całą sytuację do serca gdyż zostawił żonę z dziećmi, udaliśmy się do jego domu po korek i dzięki jego pomocy udało się zastąpić podziurawiony pływak. Po drugiej naprawie udało się dojechać na krakowskie Błonie gdzie zostały zrobione fotografie. Pomimo prób by dotrzeć na rynek służby zabezpieczające całe to wydarzenie uniemożliwiły mi wjazdu z powodu benzyny, która znajdowała się w baku motocyklu. Dlatego pozostałem na Błoniach, a po Mszy Świętej oddałem hołd parze prezydenckiej. Do Bobowej wróciłem w nocy – kończy swą opowieść Józef Gucwa.
Panu Józefowi bardzo dziękujemy za opowieść oraz gratulujemy pomysłu.
fot. Mateusz Książkiewicz